Smok (Sobotni Magazyn Ogłoszeniowo Kulturalny) nr 14 14.08.1993

Poszukiwany sponsor dla Grzybowa

Poszukiwany sponsor do Grzybowa

Grzybowo leży niedaleko Wrześni. W tej chwili jest to taka sobie wieś. Nic specjalnego. Ale przy odrobinie dobrej woli, a przede wszystkim środków finansowych zainwestowanych w tym miejscu, ta wieś mogłaby zaistnieć w sposób znaczący na szlakach turystycznych....

Od 6 lat trwają już w tych okolicach prace wykopaliskowe, których prowadzącym jest pan Mariusz Tuszyński, konsultantem naukowym natomiast - pani prof. Kumatowska. Funkcję instytucji finansującej (tak ją nazwijmy) pełni Fundacja Brzeskich (gwoli przypomnienia lub doinformowania podaję, że założył ją Olgierd Brzeski, pochodzący z okolic Grzybowa, mieszkający obecnie w Kanadzie). Z roku na rok, tak to wygląda, sytuacja przedstawia się coraz mniej ciekawie i zachęcająco. Właściwie niespecjalnie.

Prace wprawdzie posuwają się, ale nie w takim stopniu, jakby mogli oczekiwać ci, którzy w nich uczestniczą. Wiele osób nastawionych sceptycznie do tego typu poczynań być może zada w tym momencie pytanie: Po co tam kopią? Czy to potrzebne? Komu to coś da?

W swoim czasie wokół Grzybowa było dość głośno. Aż nagle... Jakby trochę przycichło. Archeolodzy pozostawieni zostali sami sobie... I radzą sobie, jak umieją. A trzeba przyznać, nie jest im łatwo. Przekonaliśmy się o tym na miejscu.

Jedziemy wyboistą, dróżką, niemal grzęźniemy w błocie. Ale szczęśliwie dobijamy do celu. Ekspedycja dobiega właściwie już do końca, dlatego zastajemy tylko nieliczne grono z ekipy, która w tym roku liczyła 10 osób. dwóch młodzieńców macha łopatami, jedna przedstawicielka płci pięknej przesiewa piasek w poszukiwaniu cennych zabytków. Dzięki takiej tradycyjnej metodzie udają się odzyskać np. maleńkie koraliki lub paciorki. Pogoda, trzeba przyznać, sprzyja „poszukiwaczom". Powiewa przyjemny wietrzyk. ,Jest to, jeśli nie największe, to w każdym razie jedno z największych grodzisk w X wieku"- mówi M. Tuszyński, ukazując dłonią teren ukryty w zieleni drzew niewielkiego lasku. W środowisku archeologicznym sprawa tych wykopalisk okazała się sporą rewelacją i sensacją. Ale takt. ten w niczym nie przyspiesza postępu prac w Grzybowie. „To są badania, które mogłyby tutaj dużo zrobić - kontynuuje M.Tuszyński - No, choćby to, że tutaj przebiegnie Szlak Piastowski (...) Na Zachodzie toby nikt nie pytał (...) Mają co pokazać, tylko ładować forsę, potem się będzie to ściągało z turystów (...) Chyba nadszedł czas, żeby w Polsce też zacząć tak myśleć (...) A już nie mówię o czymś takim, jak integracja ludzi zamieszkujących dany region. Ludzie wtedy zaczynają się tym interesować. Bo jest coś do pokazania." Mój rozmówca puszcza wodze fantazji. Ja i moi towarzysze podróży niemal widzimy te zadaszone konstrukcje z belek i wejścia szturmowane przez turystów z różnych stron świata, przybywających do Grzybowa - jak do drugiego Biskupina. Dowiaduję się, że w tym roku pomocą finansową służył archeologom Komitet Badań Naukowych Ekspedycja trwała tak długo (miesiąc), na ile starczyło środków czyli 30 mln. (Dla porównania dodam, że w tamtym roku doskonałe badania przeprowadzono za 100 mln.) Ponieważ fundusze były skromne, więc prace ograniczyły się do jednego wykopu na 15m2. Według pana Tuszyńskiego był to kolejny stracony rok. Ale czego można się spodziewać, gdy np. kredki do sporządzeń dokumentacji kosztują 800 tyś. a pieniądze, jak na razie, nie rozmnażają się. Rok temu uzyskano 400 wydzielonych zabytków, w tym: przęśliki, korale, szydła kościane, metalowe części noży (jeszcze ostre), grzebieni, osełki. Interesuje mnie, na ile zainteresowane tą sprawą są władze miasta Wrześni. Na wykopaliskach mieli pojawić się pracownicy z brygad interwencyjnych. Miało ich być trzech lub czterech. „Urząd właśnie nam w tym roku nawalił i to ostro..." - kiwa głową Tuszyński. Informuje mnie, że w zeszłym roku obiecano im fundusze, ale za nieotrzymanie ich burmistrz obarcza winą Fundację Brzeskich, ponieważ nie wystąpiła o to oficjalnie.

„W zeszłym roku nie było 50 groszy, ale była bardzo duża pomoc poza finansowa - wyjaśnia pan Mariusz - Bo można nam udzielić pomocy bez pieniędzy. Wystarczą nam ludzie do pracy. W zeszłym roku było w porywach do 6 osób. I to przez 3 miesiące. Z brygady interwencyjnej"- tłumaczy. Docenia oczywiście pomoc w postaci otrzymanej dzięki urzędowi lodówki i kuchenki. Przez okres trwania prac nikt z urzędu do nich nie zajrzał, nie zawitał. A teraz, już niestety, trzeba „zwijać majdan". Przysłuchują się nam członkowie grupy uczestniczącej w tych badaniach. Przez cały czas trwania rozmowy jednostajnie pochylają się, trzymając w ręku łopaty. Uparcie wykonują codzienne czynności. Zwracam się do nich: „Dlaczego tutaj są? Czy nie zrażają ich te trudności?" „Jest to praca ciekawa, interesująca i wciągająca."- mówi jeden. To mieszkaniec Wrześni. Przychodzi tutaj z własnej, nieprzymuszonej woli.

Drugi pisze pracę magisterską na temat Grzybowa. Stwierdza m.in. „Tutaj jest i tak lepiej. Są wykopaliska, gdzie się mieszka pod namiotem. Chodzi się i zbiera grzybki, łowi ryby." „Archeolodzy to są ludzie najczęściej cierpliwi - uśmiecha się p.Tuszyński - Poczekamy." Pytam go o przyszłość tych wykopalisk „Co zdobędę to będę miał - pada po chwili namysłu odpowiedź - Spróbujemy wystąpić oficjalnie do urzędu, żeby uniknąć tych wszystkich rozmów. Nie liczymy za bardzo na te fundusze (...).Może się okazać, że w następnym roku znowu nie dostaniemy ludzi - tak, jak w tym roku. Musimy liczyć na własne siły. Być może, że jak nic nie zdobędziemy, to po prostu badania się skończą - konkluduje.

W najbliższym czasie zabytki, wykopane dotychczas, zostaną wystawione w Jednej z sal Muzeum Regionalnego we Wrześni. Pan Tuszyński czeka na informację z Poznania, czy wystawa „Sezon archeologiczny" już się zakończyła. Wtedy eksponaty znajdą się we Wrześni. Wypada dodać, że o tym, gdzie będą przechowywane zabytki z wykopalisk decyduje zawsze prowadzący je. Mógłby postanowić, że pozostaną w Poznaniu. Ale on chce, aby to było właśnie tutaj blisko na miejscu.

Dnia 06.08 udaję się do Urzędu Gminy we Wrześni. Nie zastaję niestety burmistrza. Nie ma również zastępcy. Są na urlopach. Na szczęście mogę porozmawiać z sekretarzem gminy p. Butą. „Zawsze byliśmy przychylnie nastawieni do archeologów – oświadcza - pomagaliśmy i pomagamy, co możemy. W tym roku udostępniliśmy im lodówkę, maszynkę gazową z butla. No i jesteśmy otwarci na wszelką pomoc, jaka tylko będzie możliwa." Ponieważ pani sekretarz przez 1,5 mie­siąca nie było w gminie, więc nie jest zorientowana, jak naprawdę wyglądała sprawa przydziału pracowników interwencyjnych do prac wykopaliskowych lub ewentualne odmowy. Interesuje mnie, czy pojawiły się prośby o pomoc finansową dla archeologów. W wielu miastach, w okolicach których podobne wykopaliska mają miejsce, środki finansowe od władz miejscowych spływają i na te cele (np. w Bydgoszczy corocznie przeznacza się 200 min.). Według p. sekretarz archeolodzy są z reguły bardziej zainteresowani pomocą rzeczową niż finansową na realizację swoich poczynań. „Dotychczas nie było takich wniosków wybitnie sprecyzowanych"- wyjaśnia M. Buta. „Były przyznane środki - kontynuuje moja rozmówczyni -ale p. Tuszyński do końca roku nie pokazał się.(...) Ja pisałam sama do pana Olgierda Brzeskiego, do Kanady. Wręcz go zapraszałam na otwarcie wystawy stałej, jaka tu miała być, w naszym muzeum." Pani Sekretarz uważa, że teraz zjawił się on nagle, i na hurra! potrzebuje zorganizować sobie działalność." Oczywiście, że docenia rangę tych wykopalisk i postęp prac w dość ciężkich warunkach. Niestety, tegorocznego postępu prac nie można uznać za znaczny. Wniosek nasuwa się taki, że procedura urzędowa istnieje — także dla archeologów. I to bez względu na to, czy wykopaliska w jakiś znamienny sposób mogą odmienić losy Wrześni i gminy. Widocznie ktoś z kimś nie może się dogadać„„ porozumieć... A szkoda...Bo gra jest warta świeczki.

P.S. A może znajdzie się jakiś sponsor, który, nie będzie wymagał pisemnych podań... (V.G.)